Unia Europejska » Wybory 2009

Bruksela da się lubić

2 komentarze

Miasto tak typowo „mieszczańskie” musiało chyba stać się centrum Europy. Czuć tu przełom XIX i XX wieku. Czuć tu różnorodność, kiedy na ulicy spotyka się wszelkie narodowości, rasy i wyznania. W dzielnicy gejowskiej powiewają tęczowe flagi. W afrykańskiej w weekendy ulice zamyka się dla ruchu samochodowego i organizuje się imprezy i targi. Jak w takim miejscu mogłoby zabraknąć kogoś z Podkarpacia?

Czy jednak mamy wysłać tam kogoś, kto będzie chciał ten kolorowy świat ujednolicić, opętany misją zbawiania go na siłę? Czy jedynym problemem Polski południowo-wschodniej, którym mają się zająć na szczeblu unijnym, ma być „obrona wartości chrześcijańskich”? Wydaje mi się, że niekoniecznie.

Potrzeba nam Europy solidarnie zmagającej się z kryzysami – gospodarczym, społecznym i ekologicznym. Potrzeba nam Europy, która nie będzie odwracała się plecami od obywatelek i obywateli, lecz będzie tworzyła warunki do ich rozwoju i spełnienia. Skoro tak, to w tych wyborach warto wybrać inaczej. No, chyba że chcemy „proeuropejskiego” Mariana Krzaklewskiego od „proeuropejskiej Platformy Obywatelskiej, nawróconego na ludową chadeckość europosła z PiS albo Prawych i Sprawiedliwych, mężnie walczących z kolorową różnorodnością w imieniu rzekomo uniwersalnych wartości.

Ordynacja do Parlamentu Europejskiego jest nieco magiczna, ale gwarantuje proporcjonalność wyników. Jeśli jednak w danym okręgu frekwencja będzie niska, może zdarzyć się tak, że nie będzie on miał ani jednej reprezentującej go osoby. 5 lat temu blisko było w Kujawsko-Pomorskim, które otrzymało tylko 1 mandat. Podkarpacie zdobyło 2, które podzieliło między PiS a LPR. Dziś, gdy do podziału jest nie 54, a tylko 50 mandatów, ryzyko, że Podkarpacie zostanie bez reprezentacji w Brukseli rośnie.

To ryzyko powinno zachęcić do tego, by 7 czerwca udać się do urn. Słabość skrajnej prawicy jest zauważalna gołym okiem, więc nadarza się niepowtarzalna okazja, by miast wybierać pomiędzy różnymi odcieniami niebieskiego (nawet PSL, przyjmując europosła Janowskiego, zrezygnował z jakiejkolwiek alternatywnej wobec oligopolu POPiSu wizji) wpuścić do naszego województwa nieco powietrza.

Kandyduję, bo chcę wpuścić tu nieco koloru. Konkretnie zielonego. To kolor nadziei – na lepszą, bardziej ekologiczną i ludzką przyszłość. Ludzką, to znaczy dla ludzi, a nie przeciwko nim. Razem możemy kształtować politykę Unii, przybliżyć ją do nas. UE to nie tylko worek z pieniędzmi – to także przestrzeń pokoju, tolerancji i różnorodności. Cieszę się, że jako Zielony kandyduję z list CentroLewicy, której liderem będzie Krzysztof Martens – jeden z nielicznych polityków centrolewicowych w regionie, który może zagrozić dobremu samopoczuciu Platformy Obywatelskiej i Prawa i Sprawiedliwości. Bo nie o dobre samopoczucie chodzi w tych wyborach – chodzi o zbudowanie lepszej przyszłości. Czy mogą ją zbydować opierające się na narodowych egoizmach partie prawicowe? Szczerze wątpię.

Na Placu Luksemburskim można jeść nie tylko krewetki. Klimat różnorodności czuć nawet po różnorodności sprzedawanego piwa i po mnogości produktów z logo Fair Trade. Chyba warto, by Podkarpacie reprezentowali tam ludzie, którzy tę różnorodność mają we krwi. Czas wąsatych sarmatów minął – czas, by nasze polityczne wybory również to odzwierciedlały.

Bartłomiej Kozek

By


Readers Comments (2)

  1. Malcolm says:

    Pozycja nr. 10? Zieloni nie są zbyt dużą partią, a i tak Cię wcisnęli na tak daleką pozycję, mimo Twojego wielkiego zaangażowania od samego początku? Ja bym się poczuł trochę wydymany… No ale cóż Gadzinowski startował z ostatniej pozycji i się dostał (tz. ostatnio – nie tym razem:P).

  2. Beniex says:

    Ostatnie miejsce z reguły dostaje potem drugi, trzeci wynik na liście więc chciałem je z premedytacją:)