kultura » winobranie 2010 » zielona góra

Winobranie i niewyszukane gusta

0 Comments

Wolę karnawał Notting Hill w Londynie

Może tak króciutko. Na Winobranie się wybrałem raz, przeszedłem się przez jarmark, i nie znalazłem absolutnie nic ciekawego.

Dziwi mnie czemu cisną tam tłumy mieszczan- to estetyka odpustowa. Gdy w tym tygodniu spędzałem trzy wieczory w mieście, za każdym razem z uwaga sprawdzałem program winobrania. Nie było absolutnie nic co mogłoby mnie wyciągnąć na ową fiestę. Lubię jump up d’n’b, jungle, ragga, dancehall, socę, orkiestry steelpans i samby, capoeirę angolę, capoeirę regional, minimalistyczną operę współczesną, kuchnię wegańską, grę na bębnach, muzykę korzeni, et cetera et cetera. Nie mam problemów ze znalezieniem festiwali muzycznych w Polsce, a tym bardziej na świecie. Z tego co widzę po znajomych, mam raczej „mainstreamowe” gusta. Porównując, patrzę na ekipę chyba pół tysiąca moich znajomych, głównie 30-latków, w znanej sieci społecznościowej.

Na winobraniu 2010 zobaczyłem że jest to impreza dla określonej warstwy ludności o dość komercyjnych, niespecjalnie ambitnych gustach, i ma ściśle lokalny charakter, ograniczony może głównie do gminy. Nawet nie sądzę że dojechali tutaj ludzie z całego tutejszego powiatu. Nie sądzę też że z domów wyszli moi znajomi czy koledzy- niestety, absolutnie nie było po co. Jedyne co mi bardzo przypadło go gustu to galery na Odrze. Dwukrotnie oglądałem je z mostu. Wyglądają jak prawdziwe tramwaje rzeczne. Słyszałem też że była klubowa impreza z polskim rapem.

By


Readers Comments (0)