0 Comments
Z ciekawości zajrzałem na nasz winobraniowy korowód w 2006 roku, dopiero co wróciwszy z największego korowodu Europy- londyńskiego Notting Hill.
Jestem przerażony. W Zielonej Górze reaktywowano biurokratycznego potwora. Karnawał w Zielonej Górze był do tego stopnia imprezą reaktywowaną po latach, że nawet prowadzący go mieli głos jak z kroniki filmowej. Odtworzyli kronikę filmową nadzwyczaj wiernie- ale czy w tym kierunku powinien iść nasz korowód? W kierunku czasów siermiężnego socjalizmu? A może powinien być taki jak wcześniej?
Wielką katastrofą korowodu w Zielonej Górze jest to że jest on odgórnie organizowany, na zasadzie przykazu z góry, rozkazu władz, zamiast być oddolną inicjatywą młodych ludzi, bo przecież ci najchętniej i najczęściej się bawią, często mając najlepsze rozeznanie w temacie. Efektem tego jest karnawał sztuczny, nudny do bólu, taki że wyglądamy jego końca.
Korowód londyński był właśnie tylko inicjatywą oddolną, organizowaną przez ludzi, a nie przez władze przymuszające ludzi do paradowania w jednym kierunku. Tamtejszy korowód składał się z 15- 20 ciężarówek z didżejami i głośnikami, za którymi ciągnął się tłum przebierańców. Jaką grano muzykę? Dominowała soca, czyli chyba najweselsza muzyka świata, kompletnie nieznana w Polsce, gdzie jest może 1-2 didżejów mogących przygotować selekcję takiej muzyki na tego typu imprezę. W rytmie soki, która od lat dominuje tego typu korowody w wielu miejscach świata, bawiło się około miliona ludzi.
Karnawały (nie) stety są imprezami o rodowodzie religijnym, i z reguły w dodatku ich pochodzenie jest wręcz, hi hi, antykatolickie. Często są to pogańskie imprezy, które powstały i rozwijają się w widocznej opozycji do katolicyzmu i chrześcijaństwa w ogóle. Korowód już w swych korzeniach był pogański, miał przedchrześcijańskie pochodzenie, i był zwalczany przez hierarchię kościelną w wiekach średnich. Do dziś korowód jest czymś poza tą zhierarchizowaną instytucją, symbolizuje coś innego- nie władze religijne, ale ludzi. U nas jest jakby odwrotnie.
Video: Soca na londyńskiej imprezie ulicznej
Karnawał londyński ma wyraźnie rastafariański charakter (choć nie tylko, klimaty latynoamerykańskie sa równie silne), zdecydowana większość dj-ów wywodzi się z klimatów rasta, sama soca jest zresztą wynalazkiem rastamanów pochodzących z Trynidadu. W Londynie grano najnowsze przeboje tamtejszych nawijaczy, zaś na korowodzie zielonogórskim cicho grano strasznie starą muzykę sprzed co najmniej 30 lub 40 lat. Nikt nie tańczył, tylko przed karocą z Bachusem ktoś, jakiś cudzoziemiec nieśmiało uderzył kilka razy w tamburyn i darambukę. Był to członek jakiegoś zagranicznego zespołu zmuszony do parady w korowodzie. Tym uderzeniem zapewne chciał rozładować nerwową, napiętą i pełną zakłopotania i straszliwej sztywności atmosferę. Na szczęście wszystko się skończyło po około 40 minutach.
Fot. Pokaz fotografii z korowodu w Londynie do muzyki soca
Londyński korowód toczył się na etapy przez dwa dni. Dopiero drugiego dnia udało mi się pokonać całą trasę korowodu który okrążał ulicami jedną z eleganckich londyńskich dzielnic- Notting Hill. Na początku było sztywno, ale po chwili bariera pękła- tłum włączył się w gigantyczny korodód, który toczył się od rana do wieczora, przez całe dwa dni. Na tego typu imprezy zjeżdża się tam z daleka od miliona do półtora miliona osób, liczba ta rośnie cz roku na rok.
Na naszą imprezę przyszła jedynie niewielka część mieszkańców miasta, a sam korowód był niemal zupełnie nierozreklamowany. Chyba słusznie- nie było to coś robionego z przekonaniem.
By admin