0 Comments
Przykład obwodnicy Ropczyc dobitnie pokazuje, że w myśleniu politycznych decydentów nadal pokutuje wiara w przemysłowy model modernizacji, zgodnie z hasłem „po trupach do celu”. By zrealizować tego typu zamierzenie, jest się gotowym do wyburzenia ponad 30 domów i zbudowania drogi, która będzie leżała 300-400 metrów od centrum miasta. Trudno tego typu szlak komunikacyjny nazwać obwodnicą, która z założenia powinna miasto raczej omijać niż tak głęboko w ingerować w jej strukturę. Władz miasta ani drogowców nie usprawiedliwiają pokrętne tłumaczenia, że ludzie wiedzieli, gdzie ta droga miała przebiegać. Życiowa elastyczność wymaga, by mieć na tego typu sytuacje plan B.
Tego typu planem jest pomysł obwodnicę od strony północnej. W ten sposób droga zbliżyłaby się do części przemysłowej powiatu ropczycko-sędziszowskiego i jednocześnie – do kolei, co umożliwiłoby przerzucenie części transportu na tory. W całej sprawie, w której mieszkanki i mieszkańcy jednej z ropczyckich ulic walczą z urzędniczym absurdem, rzeczonych absurdów nie brakuje. Z powodu lęku przed potencjalnymi karami ze strony Unii Europejskiej zdecydowano się na finansowanie budowy ze środków krajowych. Problem w tym, że nikt nie potrafi wskazać, gdzie owe środki są zarezerwowane – poprawka budżetowa w tej sprawie przepadła w sejmowym głosowaniu.
Komisja Europejska domaga się teraz wyjaśnień od polskich władz, bowiem istnieje podejrzenie złamania prawa obywatelek i obywateli do informacji zgodnie z przyjętą przez nasz kraj konwencją z Aarhus. Zdumiewa też fakt, że zamiast dbać o środowisko i zyskać tym samym szansę na unijne dotacje, GDDKiA razem z samorządem wolą iść w kierunku formalnego konfliktu prawnego, który jeszcze bardziej oddala w czasie budowę potrzebnej miastu obwodnicy. Skoro nie przeszkadza im, że miasto uttraci korytarz nawiewowy świeżego powietrza, idącego od południa, wyburzone zostanie kilkadziesiąt domów, a kolejne kilkadziesiąt drzew, to ciśnie się na myśl tylko jedno słowo – pogarda. Pogarda dla ludzi i środowiska.
Czy można inaczej? Można, i Zieloni na całym świecie starają się to udowodnić. Jednym z niechlubnych dziedzictw PRL była degradacja przyrodnicza. Wszyscy pamiętamy widok martwych drzew w Górach Izerskich w Sudetach. Brudne powietrze i brudna woda były u początku transformacji codziennym doświadczeniem. Dziś, kiedy jesteśmy już w Unii Europejskiej, chcemy nadgonić stracony czas. To zrozumiałe. Niezrozumiała jest jednak ślepa chęć powtarzania tych samych błędów, za które do dziś kraje Europy Zachodniej płacą wielką cenę.
Nie jest tak, że jedyna droga Podkarpacia do Europy wiedzie przez budowę monumentalnych autostrad albo fabryk. Zgodnie z zapisaną w Konstytucji RP zasadą zrównoważonego rozwoju pod uwagę należy brać kwestie ekologiczne, społeczne i ekonomiczne. Bez ich wyważenia nie ma mowy o tym, by Polska południowo-wschodnia wyrwała się z kręgu biedy i dołączyła do europejskiej czołówki.
Nowoczesne myślenie o rozwoju zawiera w sobie wiele elementów, spośród których tylko niektóre zostały uwzględnione np. w wojewódzkich planach wykorzystywania unijnych funduszy. Cieszy wysoki udział (ok. 25%) kolei w regionalnym programie operacyjnym – bez szybkiego dojazdu z Przemyśla czy Rzeszowa do Krakowa i Warszawy trudno będzie o przyciągnięcie nie tylko inwestycji, ale i turystów. Podkarpacie nadal przeznacza niecałe 2,5% wyżej wymienionych funduszy na odnawialne źródła energii – choć jak na średnią krajową obydwa te wskaźniki są całkiem wysokie, to jednak dla potrzeb regionu są one za niskie.
Rosnąca ilość samochodów na drogach wpływa negatywnie na płynność komunikacji, zmiany klimatyczne – ale też i na nasze zdrowie. Ci, którzy codziennie rano czują zapach ukraińskiej benzyny wiedzą, o czym mówię. Potrzebny jest nam sprawny transport zbiorowy, ale też i ścieżki rowerowe. Inaczej utkniemy w korkach na dobre. Rowerostrady wysokiej jakości byłyby prawdziwą atrakcją turystyczną, rośnie bowiem ilość entuzjastek i entuzjastów eskapad na dwóch kółkach.
Mało kto potrafi oprzeć się magii Bieszczad – trudno się dziwić. Gdyby jednak tereny te nie były chronione, szybko straciłyby swój urok. Aż dziw bierze, że po dziś dzień nie możemy doczekać się powstania Turnickiego Parku Narodowego. Straszy się ludzi utratą możliwości zarobkowania, nie pokazuje się za to zysków, jakie płyną ze wzrostu zainteresowania rejonem chronionym. Agroturystyka, baza obsługowa, komunikacja zbiorowa, poprawa infrastruktury – to tylko niektóre z możliwości, jakie wyłaniają się, jeśli tylko pojawi się dobry plan. Doświadczyło tego wiele lokalnych wspólnot z całej Polski. Przyroda może się zatem okazać całkiem niezłą przyjaciółką człowieka, a przeciwstawianie ludzi żabkom czy kwiatkom okazuje się być fałszywą alternatywą.
Olbrzymi potencjał energetyczny tkwi też w energooszczędności i odnawialnych źródłach energii. Energia słońca, wiatru i wody, racjonalnie wykorzystywana, może uniezależnić nas wszystkich od surowców nieodnawialnych, najczęściej importowanych. Inwestowanie w energooszczędność i poprawianie efektywności energetycznej ma też zbawienny wpływ na nasze portfele. Ekologia zatem nie jest droga – czasem, dzięki tego typu działaniom (ocieplanie, żarówki energooszczędne, termostaty w kaloryferach), możemy zmniejszyć nasze rachunki za energię bez obniżania jakości życia. Ważne, by w tym procesie wspierało nas państwo i samorządy.
Gospodarka nie opiera się już na wyścigu o to, kto wyprodukuje więcej stali. Prawdziwy, fascynujący wyścig toczy się w ludzkim umyśle – na tym polega nowoczesne, oparte na wiedzy społeczeństwo. Darmowy Internet w każdej gminie to nie mrzonka – to konieczność. Otwiera bowiem dostęp do morza informacji i możliwości, takich jak telepraca czy też kształcenie na odległość. To wielka szansa dla terenów takich, jak Podkarpacie, czego przykładem niewątpliwy sukces Doliny Strugu.
Pochodzę z Podkarpacia – urodziłem się w Rzeszowie, moje młodzieńcze życie obracało się wokół Przemyśla i okolic, a Ropczyce to okolice rodzinnych stron mojego taty. Nie mówię o tych prostych przykładach jako ekspert, patrzący z dystansu i mówiący ex cathedra, co należy zmienić. To moje marzenie o lepszym miejscu do życia – miejscu, z którego nie będzie się uciekać na drugi koniec świata, przyjaznego nam wszystkim. Wierzę, że jest to możliwe – warto zatem mieć nadzieję. A jak powszechnie wiadomo, kolorem nadziei jest kolor zielony.
By admin