berlin » GDDKiA » Propozycje na weekend » zielona góra

Berlin à la carte – fotogaleria

0 Comments

Adam Fularz

Jestem przerażony po podróży samochodem z naszego miasta do największej aglomeracji w okolicy, do 4,5 milionowego Berlina. Żyjemy w Azji, najdzikszym jej zakątku. Takich dróg, jak ta łącząca Zieloną Górę z Berlinem, za bardzo już w tym lepszym świecie nie ma.

Kiedyś, tak dawno że nikt już tego nie pamięta, nasze miasto leżało na głównej drodze krajowej- Reichstraße nr 5. Nie tej najgłówniejszej, ale tej w pierwszej piątce pod względem rangi. Zbudowana w I połowie ubiegłego wieku autostrada jednak ominęła nasze miasto o kilkadziesiąt km, a dawna Reichstraße stała się… drogą dość lokalną.

Kierujący pojazdem S. próbował zgubić drogę około pięciu razy. Jadąc z Zielonej Góry do największego miasta w okolicy, zapewne naiwnie sądził że ktoś w przypływie inteligencji oznakuje chociaż trasę przejazdu i główne zjazdy. Tak jednak nie było. Kierunkowskazu z nazwą Berlin ze świecą szukać, S. jechał bardziej na wyczucie niż wg znaków. Mimo że na drodze skrzyżowań było bez liku, te często nie były w żaden sposób oznaczone. Mały, wąski skręt na Berlin gdzieś pod Krosnem, oznaczony strzałką z nazwą jakiejś lokalnej nadgranicznej wioski, S. byłby przejechał gdyby nie moja szybka reakcja.

S. próbował w poszukiwaniu skrętu do Berlina wjechać na rozmaite lokalne odnogi tej trasy, np. na teren dawnego terminalu odpraw celnych. Sam skręt na Berlin gdzieś pod Świeckiem był bardziej fatalnie oznakowany niż chyba wszystkie skrzyżowania wcześniej mijane. Niby ważne skrzyżowanie było nieoświetlone, znaki niewidoczne, malowanie pasów starte, ekwilibrystyką przy minimalnej prędkości wycelowaliśmy na właściwy pas ruchu.

Uff. Przez długi czas jadąc po autostradzie nie mogłem ochłonąć po tym co doświadczyłem. Droga z największej aglomeracji tej części Europy do naszego miasta to lokalna wioskowa droga typowa dla największego „zadupia”. Niemal każde skrzyżowanie było oznakowane tak że ktoś nie-miejscowy nie połapie się gdzie Zielona Góra, a gdzie Berlin, bo na większości lokalnych skrzyżowań tych kierunków nie uświadczysz. Owa dyrekcja od dróg zapewne uznaje że miejscowy domyśli się logiką psów węszących za tropem w trzy strony, a w czwartą już biegnących, że skoro nie pisze „Zielona Góra” na bocznych kierunkowskazach, to zapewne kierunek ten jest na wprost. Dla cudzoziemców przyzwyczajonych do dokładności w oznakowaniu dróg tego typu dziwactwa nie są ani trochę zrozumiałe. W przerażeniu wpadają na wielgachny rynek w Krośnie nie wiedząc gdzie jechać. Jeszcze kiedyś szosa nie była wyznaczona, po prostu przejeżdżało się na ukos przez wielki brukowany plac.

Czemu droga łącząca Zielona Górę z największym miastem w okolicy jest w tak skandalicznym stanie? Ba, czemu, mimo iż od lat się o to upominamy, wciąż nie da się dojechać z Berlina do Zielonej Góry komunikacją zbiorową bez przechodzenia granicy piechotą i kilkukilometrowego marszu z frankfurckiego dworca kolejowego na dworzec autobusowy po polskiej stronie? Czy polskie autobusy, choćby tylko te do Zielonej Góry, nie mogły zajeżdżać pod dworzec we Frankfurcie, tak jak wszystkie pozostałe? Ludzie od 20 lat po „otwarciu granic” przechadzają się między oboma dworcami na piechotę.

Czemu, mimo wielokrotnych monitów, podróż koleją do Berlina tym bardziej nie jest możliwa z racji absurdalnie długiego czasu przejazdu, a ceny biletów kolejowych do Berlina są tak szokująco wysokie, że nawet o połowę wyższe od stawek na kolejach niemieckich? Zdziera się z podróżnych tyle, że za cenę dojazdu do Zielonej Góry Berlińczyk może sobie kupić dwa bilety na tani lot do Londynu! Sama podróż obfituje w dwie przesiadki, wielogodzinne czekanie, i prędkość komunikacyjną w okolicach 25- 30 km/h, a więc niewiele więcej od prędkości powozów sprzed dwóch wieków. Podróż koleją w tej relacji to tylko naciąganie i oszukiwanie klientów. Na tej trasie powinny jeździć regionalne ekspresy, małe szynowe autobusy. Zamiast kursować często dużym składem, lepiej obsłużyć taką linię częściej, składem o mniejszej pojemności i kosztach eksploatacji.

Dojazd samochodem bez przesadnych postoi zajmuje od 2 do 3 godzin zależnie od pory dnia, wieczorny powrót autem do Zielonej Góry powinien zająć 2,5 godziny. Ale samochodem do Berlina się za bardzo nie jeździ, jak do każdych milionowych aglomeracji. Jak do wszystkich wielkich miast, najszybciej dojechać byłoby koleją, i tak też jest zorganizowana komunikacja w Berlinie- w aglomeracji najszybciej jest przemieszczać się transportem kolejowym.

Mając dobrą komunikację do Berlina, moglibyśmy czerpać pełnymi garściami z wielkomiejskiego życia wydając jedynie pieniądze na dojazd. Możliwy czas dojazdu koleją do stacji Berlin Wschodni (Ostbahnhof, około 140 km) to przy obecnym stanie torów to 1 godzina 50 minut, po poprawie stanu torów 1 godzina 20 minut. Pociągi mogłyby kursować co 2- 3 godziny, zatrzymując się jedynie w Rzepinie. W weekendy mógłby zostać wprowadzony pociąg nocny dla osób wracających z imprez, umożliwiający przesiadkę do Zielonej Góry z nocnych pociągów podmiejskich kończących bieg we Frankfurcie. Bilety byłyby na poziomie 30- 35 PLN w jedną stronę, zamiast ok. 100 PLN jak obecnie.

Samorząd wydaje rocznie 21,5- 30 mln PLN na dotowanie pociągów regionalnych, przepłacając 2,5 krotnie cenę za jeden kilometr usługi przewozowej. Obalenie monopolu jednego dostawcy, oraz, wzorem innych regionów pozyskanie innego przewoźnika kolejowego umożliwiłoby wprowadzenie bezpośrednich pociągów do Berlina. Komunikację transgraniczną między Czechami a RFN obsługuje bodaj 6 różnych przewoźników, a między Polską a RFN tylko jeden, i to właśnie stworzony polityką lokalnego samorządu monopol w ruchu transgranicznym jest przyczyną porażki.

Niestety- wzrok władz Zielonej Góry sięga jedynie granic miasta, i te od lat lekceważą interes miasta na arenie regionalnej i lokalnej. Przez to do miasta dotrzeć trudno, a stan połączeń kolejowych czy lotniczych jest tego świetnym przykładem. To właśnie w tej polityce regionalnej Zielona Góra od lat jest nieobecna, podczas gdy inne miasta walczą o modernizację swoich linii kolejowych i o pozyskanie nowych przewoźników lotniczych. Ale nie Zielona Góra- jej interesy od lat kończą się z granica administracyjną miasta.

 

By


Readers Comments (0)